Jeszcze na długo zanim impreza została oficjalnie zapowiedziana forumowej braci, nastawiałam się na bycie. Gdy jeszcze była preclowa, jeszcze nie reconowa, jeszcze nie łączona. I miała być w innym miejscu niż to finalnie wyszło, w ogóle miało być inaczej. Ale nie ma tego złego ;)
Miałam już okazję wcześniej poznać preclowe towarzystwo, dzięki Doczowi.
Spędziłam 2 dni późną jesienią w prywatnej bacówce w Beskidzie
Żywieckim. Było to moje pierwsze spotkanie z tym gronem, tym klimatem
i... tymi górami. Tym bardziej więc chciałam jechać; rzecz się dziać
miała co prawda w Gorcach, ale z powodzeniem mogłam dzień poświęcić na
docieranie od strony Beskidu Żywieckiego właśnie. W międzyczasie jednak
okoliczności wymusiły szybką zmianę planów i w efekcie padło na bacówkę
na Jasieniu. Byłam w niej raz. Wspominałam dobrze, poza gryzącym dymem
wyciskającym łzy z oczu i niepalnym paleniskiem. Trochę ciężko mi było wymyślić jakąś sensowną trasę dotarcia na imprezę tak, by nie
powielić szlaków już niegdyś przemierzonych. I chyba po prostu nie było mi tym razem dane... Bo wyszło tak, że mimo chęci, nie połaziłam wcale, nawet po okolicy - za to w moich rozwalonych miejskich butach, obklejonych power tape, wędziłam się
cały weekend :)
Nie ukrywam, że pierwsza typowana lokalizacja, czyli Gorce, też napawała mnie radością, gdyż zawsze z wielkim sentymentem wracam w tamte strony, jednak również tam miło było :) Towarzystwo dobre to wszędzie jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńA samotna wędrówka po górkach również była wskazana dla takiego dzikusa jak ja :D
do następnego widzenia...tym razem na dalekiej północy :D