niedziela, 12 maja 2013

"Naprzód marsz"

Drugi dzień weekendu spędzam praktycznie nie wychylając nosa poza dom. Wyjścia ograniczyłam do krótkich spacerów z psami, czy wręcz jedynie wypuszczanie ich na podwórze. Odpoczywam po wyprawie, choć myślami wciąż jestem na szlaku. Jak nie szukam pałatki, to na nowo przeżywam swój pierwszy nocleg... Uśmiecham się sama do siebie: popełniłam wiele błędów, ale po to, by ich więcej nie popełniać. Wiem już, co muszę brać pod uwagę, z czym mogę mieć do czynienia, co muszę w sobie przemóc, w jakim zakresie lepiej się przygotować. Już czuję nutkę niepokoju i ekscytacji na myśl o kolejnej wyprawie. Tylko kiedy, gdzie...

Mam przemożną ochotę wrócić w te same okolice. Dojść jakimś bocznym szlakiem na odcinek, na którym zakończyłam wędrówkę i iść dalej, przed siebie, znów w nieznane... Kusi mnie przy tym odwiedzenie ponownie miejsca mojego pierwszego noclegu. Podejście do niego z dystansem, przyjrzenie się mu świeżym okiem. Mam ochotę jeszcze raz stanąć naprzeciw mrocznej ściany, uwiecznić na zdjęciu rozchwianą ambonę, pod którą przyszło mi nocować. Jest we mnie jakaś taka przekora, która każe mi wrócić w to miejsce po to, by zmierzyć się z własnymi lękami, z wyniesionym wrażeniem "parszywości" tego miejsca. Chcę to zobaczyć i powiedzieć do siebie na głos, nie w duchu: "no, dałaś radę". Z drugiej strony szkoda mi "marnować" czas wolny na powracanie w to samo miejsce. Na tyle niedawno rozbudzono we mnie ciekawość życia i potrzebę poznawania świata, że chciałabym codziennie móc gdzieś wybyć, zobaczyć coś nowego i oddychać powietrzem z innego zakątka Polski. Chciałabym zaznaczyć na mapie jak najwięcej kolorowych linii, odzwierciedlających przebyte trasy. I dlatego właśnie nie powrócę pod ambonę, nie teraz. Pozwolę sobie poznać napoczęte okolice na tyle dobrze, by odważyć się zainteresować bardziej odległym od domu obszarem, wymagającym więcej przygotowań, poświęcenia, środków i czasu. Jak już na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji będę w stanie jakoś konkretnie zdefiniować ten obszar, jak zacznę dostrzegać całą gamę zależności i elementów wspólnych, jak już będę mogła powiedzieć: "dobrze znam te rejony" - wtedy obiorę nowy cel, nowy obszar zainteresowań. I kiedyś, jak już nocleg w lesie nie będzie we mnie wywoływał tak skrajnych emocji jak ten pierwszy, jak już przeżyję X kolejnych przygód, wówczas powrócę pod mroczną ścianę lasu, usiądę pod amboną i powspominam. Tymczasem trzeba zacząć znów patrzeć w przyszłość, ruszyć naprzód. Koniec z powracaniem.


1 komentarz:

  1. Niektóre miejsca są szczególne, właśnie np. pierwszy nocleg, jakieś znalezisko. Czasem śnią się nocami i budzę się z jakimś wewnętrznym przymusem, żeby tam iść...

    OdpowiedzUsuń