wtorek, 30 kwietnia 2013

Dupa z przygotowaniami do Pierwszej Wyprawy, czyli niedźwiedź nieupolowany.

Tak, coś tam już się zająknęłam w poprzednim poście na temat jutrzejszych planów... A przecież jeszcze wczoraj miałam wznioślejsze, wspanialsze - miałam się udać na Pierwszą Wyprawę! I co? I lipa. Przygotowana po pas, po szyję, wciąż pozostaję bez przenośnego dachu nad głową. Zbyt późno zamówiłam pałatkę... Wcześniej nie miałam kasy, zrobiłam to dopiero w niedzielę. Przez internet. A wiadomo, w niedzielę sklepy internetowe niekoniecznie rwą się z wysyłaniem produktów. Logiczne było, że wyślą w poniedziałek... Ale już nie taką oczywistością było to, co zakładałam: że przesyłka przyjdzie mi we wtorek, najpóźniej w środę. Ok, mamy wtorek i nawet przesyłka niedzielna zdążyła do mnie dotrzeć, ale nie ta co naprawdę trzeba. Przywieziono mi menażkę. Dlaczego akurat ona mogła dojść w tym czasie, a nie pałatka? Nie muszę zaraz w terenie gotować wykwintnego obiadu, a tak bardzo przydałoby się mieć pod czym spać :/ Zatem niepocieszona ekspresową dostawą menażki zrzędzę cały dzień z powodu braku pałatki. No bo jak, JAK mogłam liczyć na to, że jeśli nie dziś, to przyjdzie jutro?... Przecież jutro jest dzień ustawowo wolny od pracy. Poczta nie funkcjonuje, nic nie jest czynne. I tak, jak myślałam sobie, że najwyżej ruszę jutro po południu, tak teraz śmiem wątpić, czy w czwartek w ogóle wyruszę. Bo kto wie, czy w czwartek mi to dostarczą... Poza tym mój misternie przygotowany majówkowy plan i tak runął, i tak jedna nocka w terenie to nie to samo co dwie. W jedną, pierwszą noc to nawet oka nie zmrużę.

Wygląda więc na to, że jutro muszę sobie zorganizować dzień inaczej. Tak jak pisałam w poprzednim poście, mam już pewną wizję zastępczą, tylko zakłada ona delikatnego prztyczka w nos Mojego. Wolałabym tego uniknąć, chciałabym jakoś pogodzić potrzebę zwiedzenia rowerem kolejnego kawałeczka okolicy z potrzebą spędzenia czasu wspólnie z lubym. Jak na złość znów musi się to gryźć, wzajemnie wykluczać. Czy już zawsze tak będzie? :(

Podsumujmy jednak, coby już dać spokój sobie ze zrzędzeniem: Pierwsza Wyprawa w majówkowym terminie definitywnie odwołana. Takowa odbędzie się kiedy indziej, możliwie szybko. Jak tylko już będę miała pałatkę, wyznaczę sobie termin. Żeby znów nie dzielić skóry na niedźwiedziu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz