Natrafiłam kilka dni temu na końcówkę filmu przyrodniczego. Przełączałam znudzona kanały, gdy mój wzrok przykuła mysz (przynajmniej stworzenie jak mysz wyglądało). Jakie jednak było moje zdumienie, gdy do mózgu dotarły takie oto dwa sprzeczne obrazy: mały, szary gryzoń z oczkami jak dwa czarne koraliki... Walczy zawzięcie ze skorpionem. Bezwiednie trzymając pilota w wyciągniętej ręce znieruchomiałam, wgapiona w obraz. Zje ją?... Nie. To mysz zjadła jego.
Później dowiedziałam się wielu rzeczy o małej bohaterce mrożącego krew w mysich żyłach thrillera przyrodniczego. Owszem, jest to stwór myszowaty, ale nie byle jaki. Nazywa się pasikoniszka białobrzucha i jest bezwzględna wobec swoich ofiar: skorpionów, jadowitych owadów i pająków. Po drodze nawinie się też czasem jej nieco większy posiłek, na przykład taka... pasikoniszka.
Stworzenie urzekło mnie do reszty (tak, wiem, błyszczące czarne oczka i niewinna mordka robią swoje). Przesądził o tym fakt, że maleństwo nocą staje na tylnich łapkach i wyje do księżyca. Wilk w mysiej skórze...
Pasikoniszka. Mały, szary gryzoń wątłej postury, pozbawiony kłów, pazurów, jadu. Na przekór temu staje do walki ze skorpionami, innymi groźnymi stworzeniami. W walce nie ma jednak szans z drapieżnikami dużo większymi od niego - dostosowuje zatem swój tryb życia do warunków tak, by mieć się gdzie schować w razie niebezpieczeństwa, by się niepotrzebnie nie narażać (poluje nocą). Wyje w jakiejś niebywałej tęsknocie do księżyca, informując przy tym, że to jej terytorium, jej świat. Odważna, choć niepozorna i w gruncie rzeczy bezbronna.
W latach dzieciństwa w środowisku rówiśniczym często padają pytania w stylu: "kim byś był, jakbyś był zwierzęciem". Ja odpowiadałam, że psem - głównie przez wzgląd na to, że psy lubię. Teraz śmiało mogłabym stwierdzić, że taką wyjącą myszą. To chyba taki mój potencjalny odpowiednik na tym świecie.
Muszę nauczyć się oceniać stopień zagrożenia i swoje możliwości działania. Ryzykować, kiedy cena nie jest zbyt wysoka. Nie podejmować żadnych działań prowadzących mnie do zguby. Szacować potencjalne korzyści i straty. Muszę pamiętać, że po świecie chodzą koty. I że skoro ja potrafię zabić mysz, to i ona potrafi zabić mnie. I że nawet skorpiona da się pokonać.
W latach dzieciństwa w środowisku rówiśniczym często padają pytania w stylu: "kim byś był, jakbyś był zwierzęciem". Ja odpowiadałam, że psem - głównie przez wzgląd na to, że psy lubię. Teraz śmiało mogłabym stwierdzić, że taką wyjącą myszą. To chyba taki mój potencjalny odpowiednik na tym świecie.
Muszę nauczyć się oceniać stopień zagrożenia i swoje możliwości działania. Ryzykować, kiedy cena nie jest zbyt wysoka. Nie podejmować żadnych działań prowadzących mnie do zguby. Szacować potencjalne korzyści i straty. Muszę pamiętać, że po świecie chodzą koty. I że skoro ja potrafię zabić mysz, to i ona potrafi zabić mnie. I że nawet skorpiona da się pokonać.
Również to oglądałam :) Masz ciekawego bloga ;)
OdpowiedzUsuń